Kennel Club - Nasza rozmowa z pełnomocnikiem Ministra Rolnictwa ds. Ochrony Zwierząt
Porozmawiaj z nami
Kennel Club

Nasza rozmowa z pełnomocnikiem Ministra Rolnictwa ds. Ochrony Zwierząt

« wróć

„Polska kynologia potrzebuje rozmów i jedności w walce z patologią”  - uważa pełnomocnik Ministra Rolnictwa do spraw Ochrony Zwierząt. Rozmawiał z nim nasz reporter.

Albert Wojciech Kurkowski został pełnomocnikiem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi do spraw Ochrony Zwierząt. Z nowym współpracownikiem Jana Krzysztofa Ardanowskiego rozmawiał nasz reporter Bartłomiej Juszczak.

B.J: Jest Pan sędzią felinologicznym, a zatem poza wszystkimi innymi kwestiami ochrony zwierząt istotna będzie dla Pana, za pewne, walka ze wszystkimi patologiami w dziedzinie felinologii i kynologii. Poprzednie projekty zmian w Ustawie o Ochronie Zwierząt były rozbijane zarówno przez Biuro Analiz Sejmowych jak i Najwyższą Izbę Kontroli a także wielu parlamentarzystów je krytykowało, ponieważ były niezgodne z prawem antymonopolowym. Jaki jest pomysł na walkę z patologią w stowarzyszeniach kynologicznych i felinologicznych tak by projekt ustawy miał szanse powodzenia?

A.K: Ustawa, która weszła w życie w 2012 roku i wiele innych aktów prawnych dały możliwość sprzedawania tylko tych psów i kotów, które posiadają rodowody. Inne zwierzęta mogą być rozdawane. Zamiast ukrócić proceder sprzedaży zwierząt nierasowych, spowodowało to powstanie wielu klubów, często bardzo małych, sprzedających zwierzęta z rodowodami na zasadzie: Ojciec „Józiu” Matka „Zosia” – Pekińczyk + Ratlerek. I wtedy zwierzę można sprzedać, bo ono posiada rodowód. Faktycznie ta sytuacja jest kuriozalna, ponieważ tych organizacji jest bardzo dużo. Myślę, że dobrym pomysłem jest rozwiązanie, które zaproponowali felinolodzy czyli miłośnicy kotów. Powstała już w Polsce Unia Felinologii Polskiej. Jednoczy ona kluby, które mają warunki do kontrolowania tego jakie dokumenty pochodzenia są wystawiane i czuwa by były one wystawiane w oparciu o wiedzę profesjonalnych felinologów. W kynologii ta sytuacja jest jeszcze trudna. Tych klubów kynologicznych też jest dużo, ale jest jeden bardzo duży – Związek Kynologiczny w Polsce. Mam nadzieję, że niebawem dojdzie do rozmów ZKwP z innymi klubami, działającymi profesjonalnie i żywię ogromną nadzieję, że powstanie Unii Kynologii Polskiej byłoby tym posunięciem, które by dyskusję wokół walki z patologią w polskiej kynologii zakończyło. Wówczas udałoby się przeforsować zapis, który stanowiłby, że wydanie rodowodu, poświadczającego genetyczną wartość zwierzęcia, zatwierdzałaby instytucja nadrzędna.

B.J: Unia Kynologii Polskiej miałaby być zatem takim samorządem kynologicznym? Czymś na kształt Izby Lekarsko – Weterynaryjnej?

A.K: Ma to działać w taki sposób aby nie przeszkadzać sobie nawzajem, aby nie wchodzić sobie w kompetencje, aby nie burzyć standardów, które zostały wypracowane przez organizacje międzynarodowe w ramach których się współpracuje. Chodzi o to by taka Unia wyznaczyła przedstawicieli do współpracy z rządem i aby opiniowała dokumentację wydawaną przez konkretne kluby, tak by możliwa była sprzedaż psów rasowych tylko z rodowodami uznanymi przez państwo. Taka Unia powinna dążyć do tego by wymuszać na klubach aby nie otwierały ksiąg wstępnych dla wszystkich ras. One muszą zostać otwarte ale nie dla wszystkich ras i ktoś musi nad tym czuwać. I muszą to być fachowcy.

B.J: Podczas konferencji prasowej w ministerstwie poruszanych było wiele tematów, między innymi mówił Pan o konieczności kastracji psów i kotów, które nie zdobyły uprawnień hodowlanych a także o konieczności czipowania psów i kotów niewolnożyjących. Z danych fundacji ARGOS wynika, że nawet 200 milionów złotych rocznie samorządy polskie wydają na walkę z bezdomnością psów tymczasem zaczipowanie wszystkich psów w Polsce byłoby kilkakrotnie tańsze. Z kolei gminy, które wprowadziły obowiązkowe czipowanie zauważają, że ma to sens dopiero wówczas kiedy znakowanie zwierząt odbywa się z pieniędzy publicznych. Czy właśnie o takich projektach myślicie?

 

A.K: Czipowanie wcale nie jest takie kosztowne. Czipowanie spowodowałoby, że wszystkie zwierzęta byłyby właścicielskimi zwierzętami. I tu albo będą należały do osób prywatnych albo do gmin, na których spoczywałby obowiązek ich utrzymania. Myślę, że obowiązek czipowania, podobnie jak obowiązek szczepienia przeciwko wściekliźnie jest stosunkowo prosty do wprowadzenia. W momencie szczepienia sprawdzałoby się czip. Istotne jest również to aby powstała jedna centralna baza danych. I najlepiej, w mojej opinii, byłoby gdyby powstała państwowa baza danych. Taki system… Nazwę go roboczo „czip.gov.pl” dawałby gwarancję, że zostaną bezpiecznie przechowane wszystkie dane: i te wrażliwe i te mniej wrażliwe, a przede wszystkim zgromadzi informacje o personaliach właściciela każdego oznakowanego zwierzęcia.